Oczywiście, że Kanciasty o tym wiedział. On zawsze wszystko wiedział. Odkąd się poznaliśmy, dbaliśmy o to, aby obieg informacji w naszej paczce działał jak należy. Zaufanie było tym, na czym nam bardzo zależało. Tak więc wiedział, że to Romek gwizdnął mu rower. Nie pamiętam już jak się dowiedział. Przyszedł do mnie wieczorem i spytał, czy to prawda, że Romek zabrał jego rower. Nie mogłem zaprzeczyć, podstawową zasadą naszej paczki było bycie szczerym wobec siebie. Pokiwałem głową na potwierdzenie, a on wziął piwo z lodówki i usiadł obok mnie jakby nic się nie wydarzyło. Nigdy wcześniej żaden z nas nie okradł drugiego, ale jak już mówiłem, mieliśmy do siebie zaufanie więc Kanciasty pewnie przypuszczał, że jego rower wróci wkrótce razem ze znajomym złodziejem w stanie nie naruszonym. Problemem było tylko to, że Romek nie wrócił. Odjechał jakiś miesiąc temu i ślad po nim zaginął. Kanciasty zorientował się dopiero teraz, co nie było niczym zaskakującym. Nigdy nie był orłem w tego typu