Oczywiście, że Kanciasty o tym wiedział. On zawsze wszystko
wiedział. Odkąd się poznaliśmy, dbaliśmy o to, aby obieg informacji w naszej
paczce działał jak należy. Zaufanie było tym, na czym nam bardzo zależało.
Tak więc wiedział, że to Romek gwizdnął mu rower. Nie
pamiętam już jak się dowiedział. Przyszedł do mnie wieczorem i spytał, czy to
prawda, że Romek zabrał jego rower. Nie mogłem zaprzeczyć, podstawową zasadą
naszej paczki było bycie szczerym wobec siebie. Pokiwałem głową na
potwierdzenie, a on wziął piwo z lodówki i usiadł obok mnie jakby nic się nie
wydarzyło. Nigdy wcześniej żaden z nas nie okradł drugiego, ale jak już
mówiłem, mieliśmy do siebie zaufanie więc Kanciasty pewnie przypuszczał, że
jego rower wróci wkrótce razem ze znajomym złodziejem w stanie nie naruszonym.
Problemem było tylko to, że Romek nie wrócił. Odjechał jakiś miesiąc temu i
ślad po nim zaginął. Kanciasty zorientował się dopiero teraz, co nie było
niczym zaskakującym. Nigdy nie był orłem w tego typu rzeczach. Jego matka, to
jest Romka, dzwoniła już na policję. Przyjechali do niej, wypytali o jakieś nic
nie znaczące rzeczy, zabrali zdjęcie sprzed 2 lat (nowszego nie posiadała, bo
kto teraz robi zdjęcia?) i odjechali. Od tego czasu się nie odezwali. Próbowała
się później do nich dodzwonić, ale nie odbierali. Któregoś dnia poirytowana tą
całą sytuacją zatelefonowała do centrali i spytała o tych policjantów.
Dowiedziała się, że zaginęli prawie miesiąc temu. Rozłączyła się. Cała ta
sytuacja wydawała się jakaś dziwna. Następnego dnia spytała mnie czy widziałem
Romka. Samemu zastanawiając się gdzie on przebywa, odpowiedziałem, że już od
jakiegoś czasu nosiłem się z myślą zapytania jej o to samo. Było to wczoraj.
O tym, że Romek ukradł rower Kanciastemu dowiedziałem się
dzisiaj od siostry. Tak jak zawsze wparowała do mojego pokoju bez uprzedzenia i
swoim piskliwym głosem zapytała (a może raczej oznajmiła?), czy wiem, że Romek
ukradł jakiś miesiąc temu rower Kanciastemu i od tego czasu go nie ma. Oczywiście
wiedziałem, że Romek zniknął, ale o zniknięciu z klatki Kanciastego roweru nic
nie wiedziałem.
Kiedy siedzieliśmy tak razem z Kanciastym na kanapie, w
pewnym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Jako, że nigdy nie robiło mi
różnicy, czy drzwi były otwarte, czy zamknięte, zawsze zostawały otwarte.
Wystarczyło więc krzyknąć ”otwarte”, nie zmieniając nawet pozycji na kanapie. W
tym momencie do pokoju wjechał Romek na rowerze, a za nim wbiegło dwóch
policjantów. Krzyknął tylko, że musimy uciekać i skierował się w stronę
wyjścia. Ne wiedząc za bardzo o co chodzi, posiadając więcej pytań niż
odpowiedzi, po prostu pobiegliśmy zanim.
Komentarze
Prześlij komentarz