Wiem, że jestem inny. Patrzę na świat przez inne okulary, takie domowej roboty. Skręcone z drutu, który pozostał dziadkowi i plątał się się po warsztacie, poszukiwał życiowego powołania. A ono przyszło, jak to przeznaczenie ma w zwyczaju, niespodziewanie. Trach i nie ma drucika. Umarł Miedziak, narodziły się okulary. A skąd wziąłem szkła? Skleiłem z tysiąca ziarenek piasku, każde z innej rodziny. Nadal sklejam.