Przejdź do głównej zawartości

kto kogo goni

"Jechaliśmy z tatą obwodnicą. Wiesz jak to jest na obwodnicy, wciskasz pedał do spodu i jedziesz. Nagle przed nami zobaczyliśmy coś niesamowitego. Zaczęły wyprzedzać nas koła! Co gorsza, były to nasze własne koła! Powiem ci, nigdy nie czułem większego przerażenia."

To historia, którą kiedyś opowiedział mi kolega. Nie jestem do końca przekonany co do jej prawdziwości. Jedno jednak jest pewne, to że po jakimś czasie dostrzegłem, że mnie też wyprzedzają moje "koła". I to nie na obwodnicy, nawet nie na drodze, ale w praktycznie każdym miejscu. Idąc chodnikiem, siedząc na lekcji w szkole, podczas rozmowy z innymi. Moje życie zaczyna mnie wyprzedzać. Aż chcę się powiedzieć, że zaczyna żyć własnym życiem.

Gitarę dostał na 7 urodziny. Od tego momentu uczy się na niej grać. Lekcje taty, ognisko, szkoła muzyczna. Aktualnie chodzi do dwóch szkół. Wraca wieczorami do domu. Koncert, konkursy, imprezy klasowe. Zawsze umila spotkania swoim graniem i śpiewaniem. W maju zdajemy maturę. Zapytany co zamierza potem, odpowiada, studia. Zamierzam zostać lekarzem. Medycyna?! Chłopie, a co z graniem? Przecież jesteś taki dobry! Wygrałeś tyle konkursów! Ale nie czuję się w tym dobrze. Chciałbym zostać lekarzem i pomagać ludziom, tam widzę swoje powołanie. Lubię grać i nie przestanę, ale nie chcę, aby to było moim zawodem. Są lepsi ode mnie.

Inspiracją do napisania tego tekstu był prawdopodobnie ten mus wykonania przeze mnie, tej życiowej decyzji. Wybranie tego, co chcę robić w przyszłości. Mój plan również odbiega od tego, co inni by dla mnie widzieli. Jednak jest to mój wybór i sam muszę się zastanowić, co uważam za właściwe. Nikt nie zna mnie tak dobrze, jak ja sam.

Wszyscy znajomi, rodzina, osoby, z którymi mamy na co dzień do czynienia, mają wyrobiony obraz na nasz temat. Jesteśmy dla nich przede wszystkim kobietą/mężczyzną, dzieckiem/dorosłym. Mamy przypisaną rolę, którą wykonujemy - jesteśmy uczniami, rodzicem, lekarzem, księdzem, murarzem. Osoby, które mają z nami częstszą styczność, mają poszerzony obraz o nasze cechy - punktualny, uczuciowy, wybuchowy, pomocny etc. Tworzą nas w swojej głowie. Dokonują tego na podstawie naszego zachowania. Przeżyć związanych z nami. Jeżeli nie pomogliśmy koledze, który nas prosił o coś przez tydzień, zakoduje sobie, że nie można nas polegać. Naprawimy ciotce telewizor - kiedy następnym razem coś mi się zepsuje, zawołam Antka. Na pewno to naprawi. Przykładów można, by mnożyć w nieskończoność. My sami również tworzy profile innych osób. Pomaga nam to jakoś poukładać wszystkich, których znamy. Wiemy do kogo zwrócić się w razie problemu, jak zachować się podczas spotkania z tą osobą.

Problem w tym, że te obrazy nie są takie same. Różne osoby mogą mieć inny wizerunek nas. Co jeszcze obrazy te mogą znacznie odbiegać od tego, jacy jesteśmy na prawdę. Stąd rodzą się różne nieporozumienia. Babcia jest zdziwiona kiedy mówisz jej, że zamierzasz zostać policjantem - przecież on zawsze interesował się piłką nożną, grał w drużynie. Każdy ma dla nas napisany jakiś scenariusz tego, co będziemy robić w życiu. Przeżywają szok, kiedy nagle okazuje się, że podążamy inną drogą.

Osobiście bardzo wkurzają mnie takie osoby, które mówią mi co powinienem zrobić. Nie mam tu na myśli buntowania się, kiedy ktoś mi mówi życiowe rady - nie bierz się za narkotyki, powinieneś zacząć tu pracę, tak i tak. To są rady od starszych, które mają służyć temu, abyśmy nie zrobili czegoś co może mieć później tragiczne skutki. Chodzi mi tu takich "radców zawodowych", którzy mówią mi co bardziej mi się spodoba, co będzie dla mnie lepsze, chociaż doskonale wiem, że tego nienawidzę. Oni jednak tego nie wiedzą, mają obraz mnie, który tam pasuje.

Są również inne koła, które mnie wyprzedzają. Każde moje zachowanie ma jakieś skutki, pozytywne i negatywne. Robimy coś, a później widzimy, że efekt jest inny niż chcieliśmy uzyskać. Postąpiliśmy wobec kolegi tak, a nie inaczej. Chcieliśmy dobrze, a okazuje się, że jest gorzej niż było. 

Prawda jest taka, że nie na wszystko mamy wpływ. Czasem rzeczy zaczynają żyć po swojemu. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego kontrolować. Musimy się z tym pogodzić. Zamiast gonić "koło", które ucieka, jechać dalej przed siebie. W przeciwnym wypadku to to "koło" zacznie prowadzić nasze przyszłe życie, dyktować nam warunki. A to my mamy chwycić kierownicę naszego życia i jechać tam, gdzie MY chcemy. 

No chyba, że jesteście na obwodnicy i nie macie więcej kół zapasowych, ale to już inna historia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie chcę żyć w idealnym świecie

Wiem tytuł może przerażać, sugerować, że z autorem jest coś nie tak. Wzbudzać wewnętrzne oburzenie. Zachęcić do czytania, aby móc obalić argumenty autora (na pewno, dlatego dałem taki tytuł!). Już wyjaśniam o co mi chodzi.

szczerość

Długo zastanawiałem się o czym napisać. W głowie obecnie mam taki malutki mętlik, tyle rzeczy do zrobienia, cały czas chodzę rozkojarzony, mając na myśli jedno, a mówiąc drugie. Wiele osób zastanawia się na pewno co z nim nie tak, o czym on bredzi. Super, nie wiedzą o czym myślę, to co mówię wydaje mi się doskonale zrozumiałe, lecz inni mogą tego nie zrozumieć albo co gorsza zrozumieć źle. Dlatego to wszystko wam tłumaczę. I to nazywam szczerością.

o przerwach

Jeśli w przyszłości udałoby mi się złapać złotą rybkę i miałbym możliwość zrealizowania 3 życzeń, myślę, że jednym z nich byłaby możliwość przeżycia niektórych rzeczy ponownie po raz pierwszy. Pierwsze spotkanie z ukochaną osobą, z obecnymi przyjaciółmi, pierwsze westchnienie po pierwszym obejrzeniu ulubionego filmu, przeczytaniu książki, która zmieniła moje życie. Przeżycie tego wszystkiego od nowa, ponowne poczucie tej olbrzymiej fali uczuć - zachwytu, niepewności oraz uczucia, że to jest właśnie to.