"Miłość, to najbardziej przecenione uczucie świata, a przecież w gruncie rzeczy niedorzeczne, bo biorące się z wewnętrznego pomieszania."
Olga Tokarczuk "Dom dzienny, dom nocny"
Czy można kochać i nie kochać? Czy można chcieć i nie chcieć jednocześnie? Nie chodzi mi o to, by zjeść ciastko i mieć ciastko. Chodzi o to, że chce zjeść ciastko, a jednocześnie nie chcę, nie mogę. Coś mnie trzyma, owija od środka niewidzialnym łańcuchem. Trzyma i nie puszcza. Pozwala swobodnie biegać myślom i planom, jednak kiedy do zabawy chce się dołączyć działanie, nagle wyskakuje, ogłaszając koniec zabawy.
Wracam do domu. Podpisuję śnieg kolejnymi krokami. Ogrzewam chłód nocnego powietrza kłębami pary. Idę, lecz wewnętrznie stoję. Zdruzgotany, załamany. Poranna radość uleciała ze mnie jak balon w rękach nieodpowiedzialnego dziecka. Stało się to tak nagle, nie byłem przygotowany. Stałem więc i patrzyłem jak się oddala, jak nie mogę nic zrobić.
Wiem, że czeka mnie dziś kolejna nieprzespana noc. Spędzę ją rozmyślając o tym co było, jest i może być. No właśnie, tylko co będzie? Co się wydarzy? Już po raz kolejny opracuję genialny plan, a on jak zawsze nie wypali. Czy to oznacza, że zły ze mnie strateg? Nie. Te plany są dopracowane w każdym szczególe, na pewno zadziałają. Problem tkwi w wykonaniu.
Przychodzę do ciebie. Siedzimy, zaczynasz opowiadać o tym, co cię ostatnio spotkało. Lubię słuchać twoich opowieści. Patrzeć na ciebie jak marszczysz czoło okazując emocje jakie ci wtedy towarzyszyły, jak machasz rękami próbując ułatwić mi wyobrażenie sobie tej historii, jak co jakiś czas poprawiasz niesforny kosmyk włosów. Jak się uśmiechasz.
Całego mnie wypełnia radość płynąca z tego, że jestem tutaj, tu i teraz. Wiem, że mogło by to się stać naszą codziennością. Wracalibyśmy do domu, każde z własnego świata, do naszego wspólnego świata. Siadalibyśmy razem na kanapie, kolorowali otaczającą nas szarość. Problem w tym, że to są tylko marzenia, fałszywe wizje przyszłości zdesperowanego umysłu. A może to jest możliwe, taka może być przyszłość? Tylko jak sprawić, żeby prawdziwa rzeczywistość uległa zmianie? Jesteśmy na etapie ja idę swoją, a ty swoją drogą. Masz swoje plany. Masz swój mętlik w głowie i czekasz jak ktoś ci w końcu podpowie co robić. Tylko czy to mam być ja? Nie wierzę w swoje siły. Znam swoje słabości, wiem że nie jestem doskonały. Nie chcę przyjmować tej odpowiedzialności, bo co jeżeli się nie uda. Jeżeli mój plan nie jest jednak doskonały? Na pewno zawiera jakieś mikro-wady, które w dłuższej perspektywie urosną, spowodują że cały plan runie.
To wszystko sprawia, że coś mnie od środka blokuje. Mogę tylko słuchać i patrzeć. Nie mogę działać. Nie wiem jak działać. Wszystkie schematy gdzieś się zawieruszyły, uciekły spłoszone przybyłą chwilą. A ona trwa i robi swoje. W powietrzu czuć, że każda ze stron chce, ale nie może. Wszystko jest takie niepewne, w każdym ruchu brak odwagi. Mówisz może kiedyś. Nie wiadomo kiedy. Lecz nie teraz. Teraz jest inaczej. Sama nie wiem. Bo to tak trudno zdecydować. Tam jest przyjemnie, tutaj jest miło, gdzieś jest przytulnie. A może wziąć wszystko? Tylko jak to pogodzić. Czy da się pogodzić? Ja tego nie chcę, to samo przychodzi. Nawet się nie staram, a ono pod drzwiami już czeka. Mam wpuścić? Przecież to dobre. A może złe?
Wychodzę. Śnieg chrupie pod butem. To coraz bardziej boli z każdym mym ruchem. Więc tak czuł się Werter zakłopotany, chcąc życie sobie odebrać. Wiedział, że nie da rady. Ale ja wiem, że to bezsensu, że są inne plany. Dałem się omotać. Złapać w sidła niechcący, przepadłem. Teraz, gdy w głowie zabłysnął promyk nadziei na uratowanie, chyba za nim pójdę... Odejdę powoli. Nie oglądając się do tyłu, aby przypadkiem nie zastygnąć jak słup soli. Wiem, że to będzie ciężkie, pewnie zaboli. Tylko, że tak trzeba, mimo silnej chęci, by zostać, próbować. Wiem, że to nie fair, że "ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha." Klucz do drzwi winien mieć jeden, a nie każdy według tylko swojej woli.
jestem wiecznym żebrakiem
co żebrze w twoim sercu
(nieśmiało uśmiechniętym cierpliwym milczącym
z tabliczką na
piersi
NIEWIDOMY) tak jestem
tym osobnikiem od którego jakoś nigdy
nie możesz się ostatecznie uwolnić ( i który
nie prosi o nic więcej niż
tylko o trochę marzeń aby się utrzymać
przy życiu)
swoją drogą, kochana
mogłabyś bądź co bądź
rzucić mu parę myśli
może nawet maleńką miłość,
coś czego nie możesz
upchnąć komu innemu: na
przykład jakąś
złamaną obietnicę -
może wtedy zacznie ( słysząc że coś
wpadło w jego kapelusz ) szukać tego
błądzącymi palcami; aż znalazłszy
to
co wrzuciłaś
pójdzie
sobie tuptuptup z twojego mózgu, nadziei, życia
aby ( skwapliwie znikając za rogiem
ulicy ) już nigdy ci się nie naprzykrzać
Olga Tokarczuk "Dom dzienny, dom nocny"
Wracam do domu. Podpisuję śnieg kolejnymi krokami. Ogrzewam chłód nocnego powietrza kłębami pary. Idę, lecz wewnętrznie stoję. Zdruzgotany, załamany. Poranna radość uleciała ze mnie jak balon w rękach nieodpowiedzialnego dziecka. Stało się to tak nagle, nie byłem przygotowany. Stałem więc i patrzyłem jak się oddala, jak nie mogę nic zrobić.
Przychodzę do ciebie. Siedzimy, zaczynasz opowiadać o tym, co cię ostatnio spotkało. Lubię słuchać twoich opowieści. Patrzeć na ciebie jak marszczysz czoło okazując emocje jakie ci wtedy towarzyszyły, jak machasz rękami próbując ułatwić mi wyobrażenie sobie tej historii, jak co jakiś czas poprawiasz niesforny kosmyk włosów. Jak się uśmiechasz.
Całego mnie wypełnia radość płynąca z tego, że jestem tutaj, tu i teraz. Wiem, że mogło by to się stać naszą codziennością. Wracalibyśmy do domu, każde z własnego świata, do naszego wspólnego świata. Siadalibyśmy razem na kanapie, kolorowali otaczającą nas szarość. Problem w tym, że to są tylko marzenia, fałszywe wizje przyszłości zdesperowanego umysłu. A może to jest możliwe, taka może być przyszłość? Tylko jak sprawić, żeby prawdziwa rzeczywistość uległa zmianie? Jesteśmy na etapie ja idę swoją, a ty swoją drogą. Masz swoje plany. Masz swój mętlik w głowie i czekasz jak ktoś ci w końcu podpowie co robić. Tylko czy to mam być ja? Nie wierzę w swoje siły. Znam swoje słabości, wiem że nie jestem doskonały. Nie chcę przyjmować tej odpowiedzialności, bo co jeżeli się nie uda. Jeżeli mój plan nie jest jednak doskonały? Na pewno zawiera jakieś mikro-wady, które w dłuższej perspektywie urosną, spowodują że cały plan runie.
To wszystko sprawia, że coś mnie od środka blokuje. Mogę tylko słuchać i patrzeć. Nie mogę działać. Nie wiem jak działać. Wszystkie schematy gdzieś się zawieruszyły, uciekły spłoszone przybyłą chwilą. A ona trwa i robi swoje. W powietrzu czuć, że każda ze stron chce, ale nie może. Wszystko jest takie niepewne, w każdym ruchu brak odwagi. Mówisz może kiedyś. Nie wiadomo kiedy. Lecz nie teraz. Teraz jest inaczej. Sama nie wiem. Bo to tak trudno zdecydować. Tam jest przyjemnie, tutaj jest miło, gdzieś jest przytulnie. A może wziąć wszystko? Tylko jak to pogodzić. Czy da się pogodzić? Ja tego nie chcę, to samo przychodzi. Nawet się nie staram, a ono pod drzwiami już czeka. Mam wpuścić? Przecież to dobre. A może złe?
Wychodzę. Śnieg chrupie pod butem. To coraz bardziej boli z każdym mym ruchem. Więc tak czuł się Werter zakłopotany, chcąc życie sobie odebrać. Wiedział, że nie da rady. Ale ja wiem, że to bezsensu, że są inne plany. Dałem się omotać. Złapać w sidła niechcący, przepadłem. Teraz, gdy w głowie zabłysnął promyk nadziei na uratowanie, chyba za nim pójdę... Odejdę powoli. Nie oglądając się do tyłu, aby przypadkiem nie zastygnąć jak słup soli. Wiem, że to będzie ciężkie, pewnie zaboli. Tylko, że tak trzeba, mimo silnej chęci, by zostać, próbować. Wiem, że to nie fair, że "ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha." Klucz do drzwi winien mieć jeden, a nie każdy według tylko swojej woli.
jestem wiecznym żebrakiem
co żebrze w twoim sercu
(nieśmiało uśmiechniętym cierpliwym milczącym
z tabliczką na
piersi
NIEWIDOMY) tak jestem
tym osobnikiem od którego jakoś nigdy
nie możesz się ostatecznie uwolnić ( i który
nie prosi o nic więcej niż
tylko o trochę marzeń aby się utrzymać
przy życiu)
swoją drogą, kochana
mogłabyś bądź co bądź
rzucić mu parę myśli
może nawet maleńką miłość,
coś czego nie możesz
upchnąć komu innemu: na
przykład jakąś
złamaną obietnicę -
może wtedy zacznie ( słysząc że coś
wpadło w jego kapelusz ) szukać tego
błądzącymi palcami; aż znalazłszy
to
co wrzuciłaś
pójdzie
sobie tuptuptup z twojego mózgu, nadziei, życia
aby ( skwapliwie znikając za rogiem
ulicy ) już nigdy ci się nie naprzykrzać
~Edward Estlin Cummings
Komentarze
Prześlij komentarz