Przejdź do głównej zawartości

2017


Tradycją jest, iż ostatnie dni grudnia są okresem podsumowań. Sumowania zysków i strat zebranych w ciągu minionego roku. Rozliczeniem, ile planów udało nam się zrealizować. Rok temu, pisząc podobny tekst, podkreślałem ważność nowych znajomości. Poznawanie INNYCH wiele nas uczy, zmienia nas sposób postrzegania świata. Pozwala nam przyjąć cudzą perspektywę, zmusić do rozważenia innych możliwych przyczyn czyjegoś zachowania. W skrócie jest ważne i potrzebne. Co było dla mnie najważniejsze w właśnie kończącym się roku? ZMIANY.

Owszem ten rok również obfitował w poznawanie - nowych osób (których było w tym roku jeszcze więcej), miejsc, sposobów myślenia, nieznanej wiedzy o otaczającym mnie świecie. Efektem świadomego poznawania zawsze jest jakaś zmiana. Większa, bądź mniejsza. Jeżeli przyjmiemy do wiadomości jakąś nową informację, musimy ją jakoś upchać wśród posiadanej już wiedzy. Bardzo często zdarza się również, że to co nowe jest inne (wszak samo "nowe" oznacza coś, czego wcześniej nie znaliśmy) i jest przyczyną poznawczego dysonansu. Musimy go jakoś rozwiązać, pozbyć się. I tu rodzi się zmiana.

Istnieje jednak jeszcze jeden rodzic zmian - potocznie zwany życiem. Wraz z przybywającymi nam latami ziemskiej wędrówki, rzeczywistość wymusza na nas dokonania rewizji naszego życia. Przeprowadzki, rozpoczęcie nauki, pracy, wejście w nowe środowisko. Zmiany, zmiany, zmiany. Jako, że od października rozpocząłem studia, powodów do nich było bez liku. Czy zdołałem już zaprzyjaźnić się ze wszystkimi? Myślę, że nie. Niektóre z racji swojej złożoności wymagają dłuższego okresu aklimatyzacji. Suma sumarum myślę jednak, że jest nie najgorzej.

Życie nie może również obejść się bez towarzystwa porażek. I te także miały miejsce w minionym roku. Społeczne wtopy, miłosne kosze, interpersonalne zwady, "zakup roku". Do wyboru do koloru. Jedne wywarły większe wrażenie, były inicjatorem nieprzespanych nocy, inne przyjąłem na klatę. Im starszy się staję, tym jakoś lepiej sobie z nimi radzę. Może jest to jakiś rodzaj adaptacji porażkowej? Z każdą kolejną tolerancja na zawód wzrasta.

I na samym końcu każdy rok obfituje w towarzystwo książek, muzyki, filmów. Pod tym względem również nie wypadł źle. Otrzymałem kolejną płytę mojego ulubionego zespołu, nowy film z ukochanym ksenomorfem. Udało mi się również dokonać wielu wspaniałych odkryć. Ponadto poszerzyła się lista "do oglądnięcia/przeczytania". Kiedy ja to wszystko nadrobię?

A wam jak minął ubiegły rok? Pożegnacie go z łezką w oku, czy może podczas sylwestrowej nocy towarzyszyć wam będzie niemożność doczekania się momentu kiedy te fajerwerki już wystrzelą?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie chcę żyć w idealnym świecie

Wiem tytuł może przerażać, sugerować, że z autorem jest coś nie tak. Wzbudzać wewnętrzne oburzenie. Zachęcić do czytania, aby móc obalić argumenty autora (na pewno, dlatego dałem taki tytuł!). Już wyjaśniam o co mi chodzi.

szczerość

Długo zastanawiałem się o czym napisać. W głowie obecnie mam taki malutki mętlik, tyle rzeczy do zrobienia, cały czas chodzę rozkojarzony, mając na myśli jedno, a mówiąc drugie. Wiele osób zastanawia się na pewno co z nim nie tak, o czym on bredzi. Super, nie wiedzą o czym myślę, to co mówię wydaje mi się doskonale zrozumiałe, lecz inni mogą tego nie zrozumieć albo co gorsza zrozumieć źle. Dlatego to wszystko wam tłumaczę. I to nazywam szczerością.

o przerwach

Jeśli w przyszłości udałoby mi się złapać złotą rybkę i miałbym możliwość zrealizowania 3 życzeń, myślę, że jednym z nich byłaby możliwość przeżycia niektórych rzeczy ponownie po raz pierwszy. Pierwsze spotkanie z ukochaną osobą, z obecnymi przyjaciółmi, pierwsze westchnienie po pierwszym obejrzeniu ulubionego filmu, przeczytaniu książki, która zmieniła moje życie. Przeżycie tego wszystkiego od nowa, ponowne poczucie tej olbrzymiej fali uczuć - zachwytu, niepewności oraz uczucia, że to jest właśnie to.